Uncategorized

Świąteczny remoncik

No i nastał grudzień, czas zapierdziela jak głupi, szczególnie wtedy, kiedy jesteśmy razem, cała nasza 3, a jak wiecie, takich chwil jest mało, jak dla mnie za mało. Od momentu, kiedy wyprowadziliśmy się z Opola, naprawdę spędzamy baaaardzo mało czasu w 3, pytanie dlaczego? No właśnie, dlaczego?

Ostatnio tak sobie usiadłam i uświadomiłam, że nasze życie w Opolu, to były wieczne wakacje. Piękne okolice, rodzina daleko, więc chcąc nie chcąc, poświęcaliśmy czas sobie nawzajem, mój mąż miał w pracy spokój, zero kursów kursików, stanowisko, które obejmował, całkowicie pokrywało się z jego umiejętnościami. Ja co prawda studiowałam dziennie, ale miałam IOSA, więc czas na naukę i czas na domowe i rodzinne obowiązki, dzieliłam bez problemu. Byłam bardziej wypoczęta, no właśnie, jak to możliwe, że byłam bardziej wypoczęta, skoro miałam tak daleko rodzinę, która mogłaby mi pomóc przy dziecku. Byłam bardziej wypoczęta, bo Ignaś był młodszy, wymagał mniej mojej uwagi, mniej mojej energii, więcej spał. Więc nawet jak jadł w nocy co 3 godziny, to w dzień na spokojnie mogłam odespać i ogarnąć domowe obowiązki i naukę i obiad, a wieczory, mmmmm wieczory mieliśmy z mężem dla siebie. Szkrab usypiał najpóźniej o 19, więc zdążyłam ogarnąć chatę, kolację, siebie no i męża:D Byłam bardziej wypoczęta, bo regularnie wychodziłam, co prawda na uczelnie, żeby się uczyć, ale wychodziłam do ludzi, bez tego małego brzdąca. Jakoś tak życie płynęło, spokojnie.

Od momentu, kiedy przeprowadziliśmy się do mojego rodzinnego miasta Radomia i kupiliśmy własne mieszkanie,a no właśnie tu tkwi szkopuł, WŁASNE MIESZKANIE. Tutaj jest ciągle coś do roboty, co z tego, że kupiliśmy idealne mieszkanie pod klucz, jak ja co chwilę siedzę patrze i mówię do męża: Nie no tak nie może być, trzeba coś zmienić, tylko co ??? No i padło najpierw na łazienkę, prysznic wygląda super, ale nie jest praktyczny przy małym dziecku, więc matka sobie wymyśliła, że zrobi remont, do którego zatrudniła dwóch tatusiów. Mojego i mojego męża ;D Kłucie płytek wymiana na płytki ze wzorkami, wanna, zasłonki, pięknie to wyglądało w moich wizjach, trochę kurzu w łazience no może na przedpokoju, ale niestety kurz był wszędzie, syf syf i syf. Miałam co chciałam dwa dni w pyle bez wody, aleee są plusy mam swoją wymarzoną łazienkę J Podczas, gdy jeden tatuś robił łazienkę, drugi układał płytki na balkonie, no bo ten szajs, co był wg mi nie leżał, duży, piękny balkon z kwiatami i takimi wiejskimi dechami wg mi nie leżał, więc za jednym zamachem i jednym bałaganem, upiekłam dwie pieczenie na jednym bajzlu 😀 Łazienka, to pikuś serio, to było jeszcze latem, ostatnio jakieś nie wiem 2, może 3 tyg temu, stwierdziłam, że ściana w salonie jest za mdła i muszę umalować na bardziej intensywny kolor, pomysł padł w piątek w sobotę już malowanie się odbywało, bo u mnie to właśnie tak jest, jak sobie umyślę, tak robię ( nie wiem jak ten mój facet, to wytrzymuje)

Umalowałam ścianę i stwierdziłam, że czas na przemeblowanie, więc kazałam ściągać telewizor i dekoder z jednej ściany dziuryyyy meeega, które oczywko trzeba pomalować, a zanim się pomaluje zaszpachlować, więc syf totalny. Wiercenie w innej ścianie, tej pomalowanej, żeby zawiesić telewizor, półkę i KOMINEK, który marzył mi się od zawsze, w międzyczasie, sprzątanie na święta, no bo wiecie okna się same nie pomyją firanki się same nie powieszą itp. Na szczęście urodziłam sobie super pomocnika, który był meeeega grzeczny i całą sobotę dzielnie mi pomagał, ze wszystkim od zakupów, po malowanie, wiercenie i sprzątanie, serio nie wiedziałam, że mam tak grzeczne i kochane dziecko, myślałam, że on jest tylko od łobuzowania, a tu proszę chyba dobrze go wychowuję i daje radę jak mama, bo pękam z dumy, kiedy widzę, ile ten mój 3 latek już umie i rozumie, a pamiętajcie, że młody słyszy dopiero jakieś 1,5 roku, przez nasze przejścia…. Poda mi wszystko, o co go poproszę, czasami wiadomo zastanawia się troszkę dłużej lub się pomyli i przyniesie coś innego, ale ważne, że chce pomagać i stara się słuchać i słyszeć, a to jest mega sukces i wiecie co Wam powiem, słowo mama, we wszystkich odmianach nigdy mi się nie znudzi, chociaż czasami po 10 mama, mówię SYNU COOOOOO??? To nie znaczy, że chcę żeby przestał mówić to znaczy, że jestem mamą słyszącego dziecka i już teraz mogę się zachowywać tak jak mama dziecka, które słyszy. Mama dziecka, które gada ze mną na spacerach, któremu opowiadam bajki, z którym tańczę przy muzyce i które wie, co mama do niego mówi i co mama od niego chce <3

Więc teraz zakupię jeszcze maskownicę na te kable, co mnie tak wkurzają i lecę po choinkę. W tym roku, Wigilia u nas. To będą najpiękniejsze Święta, będziemy śpiewać kolędy, będziemy wszyscy razem, będziemy jeść pyszności, cieszyć się prezentami i tym, że teraz, w te święta mamy dwa implanty, które super zdają egzamin i nasz Iguś może cieszyć się prezentami i świątecznym czasem jak wszystkie dzieci w jego wieku 🙂 W tym tygodniu ostatnie zakupy prezentowe, choinka i wioo do dziadków, wracamy tydzień przed świętami( wtedy też Czarek kończy ten upiorny kurs), więc na mega obrotach będziemy ubierać, stroić i przygotowywać dom do Świąt Bożego Narodzenia.

Aaaa no jeszcze, czeka nas sesja zdjęciowa, oczywiście świąteczna sesja, która odkąd Igi jest z nami, jest naszą tradycją. Efekty pokaże Wam jak tylko Gonia nam dostarczy materiał, ale już teraz mogę Wam powiedzieć, że to będzie sztosik.

A w następnym wpisie wrzucam Wam nasze pomoce naukowe, bo dopiero cyknęłam fotencje oraz nasze pomysły na prezenty dla słyszącego innymi uszkami dzieciaka, który tuż po Wigilii będzie miał 3 latka. Może uda Wam się coś ściągnąć z nas albo może Wy będziecie mieć jakieś super pomysły, z których my skorzystamy, bo rozpieszczamy naszego jedynaka maxymalnie 😉

Dajcie znać jak przygotowania do świąt w Waszym domu, ja najchętniej wszystkie ozdoby i choinkę rozstawiłabym już 1.12, ale niestety, nie w tym roku, dla mnie najważniejsze jest, żebyśmy wszystko robili razem, całą naszą 3 i nawet, kiedy Igi ma focha i stwierdza, że jemu się już nudziło, to i tak najważniejsze, że jesteśmy w 3  .To magiczny czas, który nigdy nie wróci, więc wyciskam z każdego dnia tyle ile się tylko da 😉 Ładujemy baterie u dziadków i wracamy już w czwartek do domu, wprost na świąteczny jarmak, swoją drogą, pierwszy świąteczny jarmark w Radomiu, ciekawe jak on wygląda tutaj, ten w Opolu był rewelacyjny, mnóstwo ludzi, świąteczna atmosfera piękne ozdoby do kupienia, Mikołaje, renifery, gorąca czekolada, której smak i zapach pamiętam do dzisiaj…. Ahhhh, fajne wspomnienia, ciekawe czy takie same będziemy mieć z radomskiego kiermaszu.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *