Dziadkowie, to taka dziwna “instytucja”
Dziadkowie, to taka dziwna instytucja, która od dawien dawna tworzy spory i waśnie w rodzinie. Pierwsze spojrzenie od strony wnuczki, moi dziadkowie, no to wiadomka super ludzie, którzy mnie i mojego brata rozpieszczali. Zawsze bronili przed karami nałożonymi przez rodziców, po kryjomu dając kasę na nasze zachcianki. Każdy wyjazd do dziadków, był jak wakacje życia, NO CONTROL 😀 Oczywiście rodzice o naszym układzie dowiedzieć się nie mogli, a nawet jak już wyniuchali, to my się wypieraliśmy mówiąc, ze nic takiego nie miało miejsca. Sztama z dziadkami, zawsze wkurzała moich rodziców, bo po powrocie od dziadków, nie mogli zapanować nad naszym rozpuszczeniem życiowym. Wtedy ciężko mi było zrozumieć, czemu tata zwraca uwagę dziadkom o kolejny prezent, czy wypuszczanie mnie z domu po godzinie policyjnej (czytaj ustalonej przez mojego tatę).
Dzisiaj patrzę od tej drugiej strony, strony biednego rodzica, który chętnie by do własnych rodziców przyjechał, ale zawsze muszę się liczyć z konsekwencjami takiego pobytu. Ignaś jest jedynakiem w dwojakim rozumieniu. Jest naszym jedynym dzieckiem i jest jedynym wnukiem, zarówno moich rodziców, jak i rodziców mojego męża. Możecie sobie wyobrazić takie kombo?
Z każdą naszą wizytą, dziadkowie Ignasia zaskakują mnie coraz bardziej. Czasami, to już nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Powiem Wam jedno, stwierdzenie, że dziadkom na punkcie wnuków odbiera rozum, jest jak najbardziej trafne. To, że Igi jest rozpieszczany prezentami, ulubionymi daniami, masą niespodzianek i wg wszystkiego o czym zamarzy, to jedno. Powiem Wam, że nawet jako mama cieszę się z tego wszystkiego, bo wiem, że przecież nikt nie chce mu zrobić krzywdy.
Dziadkowie się cieszą, że coś dla niego mają, ze spędzają z nim czas. Igi się cieszy, że ma kolejne zabawki i kogoś, kto dla niego rzuca wszystko. Ja się cieszę, że oni się cieszą, więc to jest na luzie. Najgorzej jak w grę wchodzą pouczanki. Nie krzycz na niego, nie karm go tym, ubierz go cieplej. To wkurza, ale jest do przeżycia, tym bardziej, ze ja zawsze jasno stawiam granicę.
Jednak ostatnio poziom zwariowania na punkcie wnuka osiągnął apogeum. Wyobraźcie sobie, że dziadek Ignasia, był najszczęśliwszym dziadkiem na świecie, bo Ignaś zawołał właśnie jego, żeby wytarł mu pupę 😀 „ Dziadzio Marek chodź”. Radość była taka, jakbym co najmniej powiedziała, że wygrał w totka. W sumie ja też się cieszyłam, że nie musze wstać od stołu 😀
Wiadomo, że dziadkowie zawsze się cieszą, jak wnuki ich kochają i doceniają i o ile widzę radość babć Ignasia, które dostają buziaki i słyszą „stęskniłem się za Tobą baldzio bacia”, to akcji z wycieraniem pupy zrozumieć nie mogę 😀 Zawsze moi rodzice powtarzali mi, że na mojego dziadka upartego skorpiona, tylko ja mam jakiś wpływ, w końcu ukochana wnusia, nie da się ukryć <3 Jakoś ciężko było mi to dostrzec, teraz widzę, jak Ignaś wokół małego paluszka okręca sobie mojego tatę, który też łatwego charakterku nie ma, chociaż skorpionem nie jest 😀
Nie wiem, co wnuczęta mają w sobie, że dziadkowie tak szaleją na ich punkcie, może fakt, że teraz to nie oni wychowują, nie oni są od wstawania w nocy, przebierania pieluch i karmienia. Oni są tylko od zabawy i rozpieszczania, może właśnie ten brak odpowiedzialności, czyni bycie dziadkiem i babcią takim wyjątkowym? A może fakt, że wnuczki widzi się raz na jakiś czas i wtedy ma się po prosu dla nich czas, odkładając wszystkie obowiązki na czas, kiedy są sami.
Czasami jak patrzę na moich rodziców i moich teściów, którzy śpiewają i tańczą z Ignasiem baby shark czy pszczółkę Maję, to się rozczulam. Widzę, tą niesamowitą miłość z ich strony, wiem, ze dla niego są w stanie zrobić wszystko. Ja mogę o coś prosić tysiąc razy i zawsze zapominają, Ignacy mówi raz i ma co chce. I wiecie, co jako mama, nie czuje zazdrości, czuję dumę i radość, ze moje dziecko tak super trafiło 🙂
Cieszę się, że jego dziadkowie dogadują się miedzy sobą, że spędzamy razem dużo czasu i że zawsze jest to super zabawa przeplatana oczywiście śmiesznymi rzeczami, które ciężko mi ogarnąć dziadek padający na ziemie, jak kłoda bo Igi go zastrzelił. Babcia chowająca się za zasłonki, bo czas na zabawę w chowanego. Kamyczki w piasku wrzucane do świeżo wymytego oczka wodnego. Skakanie przez płot za samolotem po raz 1000. Jazdy po polach dżipem, bo Igi ma frajdę z tego. Co tam, że na wodę się nie jeździ, nie 😀 Gotowanie 10 dań i 2 ciast, żeby tylko Igunio coś zjadł. Malowanie świeżo kupionymi lakierami babci bombek na choinkę i tysiąc innych never ending story. Ciekawe co będzie jak pojawią się kolejne wnuczki.:)