Uncategorized

Matka, żona ≠ służąca

Dzisiaj wpis, z kategorii trudnych, żeby nawet nie powiedzieć temat tabu,  do którego wreszcie dojrzałam, nie tylko jako mama, ale także jako żona, kobieta.

Myślę, że znajdzie on zarówno przeciwników jak i zwolenników, wszystko będzie zależne od punktu widzenia danej osoby. Każdy ma prawo mieć swoje zdanie i każdy ma prawo to zdanie wyrażać w kulturalny, nikogo nie krzywdzący sposób.  Jeszcze miesiąc, a może nawet tydzień temu nie odważyłabym się tego napisać bojąc się hejtu. Dzisiaj myślę sobie, że mam to w nosie.

Jak mówi tytuł poruszę kwestie kwintesencji kobiecości, która w mniemaniu niektórych jest równoznaczna z usługiwaniem i wiecznym poświęcaniem siebie samej.  Matka, żona, partnerka, znaczy wiecznie obecna przy dziecku i mężu, partnerze, tutaj rozgraniczmy to na dwa.

  1. Kobieta, która sama postanawia poświęcić swoją karierę i siebie, bo umówmy się wychowywanie dziecka na pełen etat, to nie są wakacje na Majorce, tutaj nie ma przerw od pracy na kawę, czy pogawędkę z koleżanką. A kiedy już odbieramy telefon zachowujemy się jakbyśmy miały zespół Touret`a (Tak rozumiem, nie liż gniazdka, będę w środę).Tutaj trzeba mieć oczy dookoła głowy, a wiadomo jak się „siedzi” w domu, to dochodzą inne obowiązki typu ogarnianie chaty, gotowanie, zakupy itp. Itd.
  2. Kobieta, która zostaje przymuszona przez społeczeństwo, a w szczególności swoich bliskich do zajmowania się dzieckiem domem i rozpieszczaniem mężusia, któremu ciężko jest zrozumieć, że małżeństwo i rodzina to współpraca, a nie pańszczyzna, czy niewolnictwo. On Pan i władca ZARABIA, więc ona jest nikim, bo ogarnia wszystko łącznie z jego poskładanymi w kostkę majtami i wszystkimi spawami decyzyjnymi na każdym polu (nadmienię iż dzisiaj to, że kobieta zostaje z dzieckiem w domu, wcale nie znaczy, że nie zarabia).

Nie zrozumcie mnie źle, ja zdecydowałam, że chce zajmować się dzieckiem i domem, pomimo 5 lat studiów, miliona kursów i podyplomówki, w trakcie, jestem z Ignasiem w domu i każdej kobiecie, matce, żonie, dopóty dopóki taki układ odpowiada i decyzja jest wypracowana wspólnie z małżonkiem jest okej.

Nie okej jest wtedy, kiedy ktokolwiek kobietę do tego przymusza, bo do jasnej cholery mamy XXI wiek. Mamy równe prawa ! Drogi mężczyzno, Ty masz żonę, nie służącą. Rodzinę zakłada się razem, wspólnie, nie ma czegoś takiego, jak pomaganie w obowiązkach domowych. No szlak mnie trafia jak słyszę, bo Ty siedzisz w domu, więc musisz! Ja nic nie musze, kobiety otwórzcie oczy. Jeśli nie teraz, to kiedy, powielając taki schemat, nauczycie swoje córki, że one mają być służącymi, a chłopców, ze są królami w „swoim” (co biorę w cudzysłów, ponieważ dom będzie wspólny jego i żony) domu. Szacunku uczą nas rodzice, możemy sobie gadać ile chcemy, że z domu rodzinnego nie wynosimy utrwalonych wzorców, co prawdą nie jest!

Jako socjolog, mogę Wam powiedzieć i podpisać się pod tym obiema rękami, że czy nam się to podoba, czy nie, wpływ na nasze zachowanie, wzorce, a nawet cechy charakteru mają otoczenie, środowisko, w którym się wychowujemy, ludzie z którymi przebywamy. Jeśli mamusia uczy synusia, że on w domu nie powinien robić nic i wszystko pod nosek mu podstawia, to nic innego, że on wymaga tego od swojej żony, partnerki, jak już zakłada z nią gospodarstwo domowe. Jeszcze gorzej jak jego tata w domu po pracy leży przed TV, bo jest taki zmęczony po pracy( tak jakby mama była wypoczęta, bo ona to się ładuje na baterie słoneczne).Tak samo, wygląda to u dziewczynek, jeśli mama codziennie wkłada im do głowy, a Ty to dziecko gotować musisz umieć, uprać musisz umieć, bo co teściowa, co maż powie. Nosz do cholery, niech sobie mówią, co chcą. A co ja powiem o nich jak powiedzmy facet za którego wyjdę będzie leniem i leserem wiecznie wiszącym na mnie jak pchła u obroży Burka.

Dam Wam przykład powielania wzorców. Zawsze mówię, że za wygląd zewnętrzny mojego męża i mojego syna odpowiadam ja, no i skąd ja to wzięłam, a no od mojej mamy, to jest właśnie powielanie wzorców i o ile to co robię mi się podoba, bo lubię, kiedy moich chłopcy wyglądają schludnie, czysto i nie przeszkadza mi ten obowiązek, bo tak to jest obowiązek, to jest to okej. Gorzej jak zaczynam, to robić, bo muszę. Są momenty, kiedy mówię mojemu mężowi, sam się ubierz, jesteś dorosły. Ja jestem zmęczona, mam dość, chce odpocząć.

W małżeństwie powinniśmy iść ramie w ramię, kiedy ona jest zmęczona, bo cały dzień zajmowała się dzieckiem, rusz królewiczu tyłek i pozmywaj, wynieś śmieci, też w tym domu mieszkasz i nie wymagaj pochwał, że to zrobiłeś.  Bo to jest tak samo Twój jak i jej obowiązek.

Czasy niewolnictwa się skończyły! Ja jako kobieta, mama, żona decyduje o sobie i kiedy ja mówię mam dość, czas na zmiany, to znaczy, że mam do tego prawo. Droga mamo, żono, kobieto, bądź dla siebie dobra, ja wiem że każda z nas ma nadprzyrodzoną moc, ale uwierzcie mi, czasami ta siła się kończy i wtedy dopiero jest bida z nędzą. Tutaj stwierdzenie happy wife happy life jest jak najbardziej uzasadnione.

Zawsze jak mnie mój C wkurza, to ja mu mówię, jestem zmęczona usycham i ON wie już,o co chodzi. Kobieta jest jak kwiat, kiedy jest pięlęgnowana kwitnie, kiedy jest zaniedbywana usycha.

Morał jest z tego taki: Panowie, ogarnijcie się i zacznijcie nosić spodnie, bo jak na razie większości z Was tylko się wydaje, że je nosicie. Dzisiaj jest ten dzień, kiedy powinniście sami zrobić rachunek sumienia i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ja moją kobietę traktuje jak żonę, czy jak służącą, (opiekunkę do dziecka, praczkę, gotowaczkę , sprzątaczke, prasowaczkę). Jeśli wychodzi Wam, ze jesteście palantami zmieńcie to szybko, zanim będzie za późno i znajdzie się ktoś, kto będzie tego Waszego kwiatka pielęgnował z miła chęcią.

Wychowanie potomstwa, to nie jest obowiązek kobiety, zapamiętajcie ona sobie sama tego dziecka nie zrobiła, najwyższy czas wziąć odpowiedzialność i nie gadajcie mi, że Wy zarabiacie. Ona też może, statystyki mówią, że obecnie kobiety są lepiej wykształcone i lepiej zarabiają, więc uważaj, żebyś jej nie wkurzył i żebyś to Ty nie został z całym domem na głowie, a ona wystrojona w żakiety i szpileczki nie siedziała sobie w jakimś korpo z uśmiechem na ustach, bo taka praca w porównaniu z tym hardcorem w domu to przyjemność. Wiem co mówię.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *