Uncategorized

Weekend idealny

Nareszcie, okropny tydzień, który od samiuśkiego poniedziałku, dawał nam mega w kość, się skończył. Na piątek, czekałam jak na zbawienie, serio już dawno nie mieliśmy tak ciężkich dni, dokładnie na każdym polu i w każdym aspekcie życia. W czwartek wieczorem, mój humor lekko się poprawił do momentu aż musiałam spakować nas na wyjazd do rodziców.

Dacie wiarę, że wyjeżdżaliśmy na dosłownie 6 dni, 60 km od domu, a ja mojemu prawie 3 latkowi spakowałam dwie walizki, w tym jedną mała i jedną wielką??? Jak się ma małe dziecko, to rzeczy jest dużo, bo wiadomo butelki, buteleczki, podgrzewacze, ubranka, pampersy, pieluchy i inne pierdoły, każda mama, wie jakie. Zawsze myślałam, że jak młody będzie większy, będzie łatwiej, z pakowaniem, ale się myliłam. Teraz mój kawaler pakuje się razem ze mną, więc pół torby mamy zabawek, bo każdy traktor, klocki, malowanki i różne inne rzeczy są niezbędne, do tego masa ubrań, bo przecież to chłopak, więc brudzić się uwielbia, a u dziadków wolno mu wszystko, noo prawie wszystko, jak mama zdoła zobaczyć, co oni tam knują, więc chcąc nie chcąc wyszły dwie walizki, jak już upchnęłam kalosze dociskając walizkę, żeby ją na siłę zamknąć, zadowolona usiadłam i mówię nareszcie. Aleeeeee nie jeszcze przecież moja torba, a ze po drodze czekała nas impreza urodzinowa, no to jak to kobieta torba kosmetyków to za mało 😀 nie no żartuję ale pakowanie, było na dwa razy i do dziadków na działkę i na wyjście, śmiechu co nie miara, ale moja walizka zamknęła się z trudem, tylko dzięki temu,że mój wyrozumiały mąż pozwolił mi zapakować buty osobno 😀 W rezultacie jak przyszło te torby wynosić, to sąsiedzi myśleli, że się wyprowadzamy, możecie sobie, to wyobrazić 🙂

W piątek rano, Czarek pojechał odebrać decyzję dotyczącą orzeczenia o niepełnosprawności Igiego i słuchajcie przyznali nam na kolejne dwa lata, więc nie musimy się martwić, mogę spokojnie siedzieć z Igim w domu i walczyć o jego przyszłość. A muszę się Wam pochwalić, że Igi pięknie mówi, wszystko powtarza i coraz więcej próbuję budować zdań. Jestem zachwycona, tym jak ze mną pracuje. Więc orzeczenie mamy, ale muszę Wam powiedzieć, że to jak wygląda proces rekrutacji, że tak to nazwę w Radomskim MOPSIE , to jest jakiś dramat. Mamy porównanie z Opola, gdzie mieliśmy przyznawane pierwsze orzeczenie, tam byliśmy umówieni na konkretną godzinę, nie pamiętam już która to była, no ale powiedzmy, że 11. Jak dojechaliśmy to od razu komisja na nas czekała, byliśmy sami na korytarzu. W skład komisji wchodziły 3 osoby, z tego co pamiętam był to lekarz, pedagog tudzież logopeda i psycholog, oczywiście wszyscy nam się przedstawili, powiedzieli po co się tu zebraliśmy. Cały proces trwał około godziny, Tam naprawdę Igi się bawił i był obserwowany, a ze mną i z moim mężem rozmawiano. Po wszystkim, dostaliśmy informację, że decyzję w ciągu 14 dni dostaniemy pocztą. Radom, nas zaskoczył bardzo negatywnie, jeśli chodzi o cały proces i przebieg. Umówieni byliśmy na godzinę 10. byliśmy 9.45, nikt nas nie poinformował, gdzie mamy iść, nikt na nas nie czekał. W poczekalni masa dzieci i rodziców na oko około 40 osób, zdezorientowana zaczęłam pytać czy każdy na komisję, okazało się, że TAK. pod gabinetem lekarskim, rozmawiałam z Panem, który był z córeczką umówiony na 9.00 i byli już po rozmowie z lekarzem, ale UWAGA, po wyjściu od lekarza, po raz kolejny czeka się w kolejce na rozmowę z psychologiem. Dzieci ponoć wyczytują z imienia i nazwiska, bo dzieci RODO nie obowiązuje.Czekaliśmy do 11 aż wszystko załatwimy, poczekalnia niby zabawki były, ale ostre krawędzi i śliskie płytki nie sprzyjały dzieciom niepełnosprawnym, a już na pewno naszemu Igiemu, który jak wiadomo uderzyć się nie może, bo to grozi reimplantacją. Werdykt, miał być w środę, odbiór osobisty, jak Czarek pojechał okazało się, że jednak nie będzie dzisiaj tylko w piątek, no ale koniec końców dla nas okazało się orzeczenie korzystne, dostaliśmy to co chcieliśmy. Nie zmienia to jednak faktu, że Radom organizacją się nie popisał i naprawdę odstaje od innych miast chociażby OPOLA, a trochę kiepsko, że województwo mazowieckie, które ma u siebie stolicę i to tak blisko do Radomia reprezentuje taki poziom.

Z radosną nowiną i lepszymi humorami szykowaliśmy się do wyjazdu do dziadków pełną parą. Walizki spakowane, pomoce do ćwiczeń zabrane, bo nie ma obijania się cały tydzień, piąteczek przyjemny, Sobota też Igi szczęśliwy, pogoda dopisywała, wyszalał się na działce u dziadków wybawił z psiakami, rodzice wyszykowali się na imprezę do rodziny Igi został z dziadkami. Miło spędzony czas we dwoje, trochę densów, trochę rozmowy, nie tylko między sobą ale i z rodziną, bo wiadomo, że przy Igim, to się raczej na rozmowie z innymi nie skupiamy, tylko na tym, gdzie on jest. Spotkanie z ludźmi, którymi nie widzieliśmy się a noo z 4 lata. Naprawdę miło wyskoczyć, gdzieś bez młodziaka. Korzystając z okazji Wiolu, Hubercie, jeszcze raz wszystkiego najlepszego 🙂

Niedziela, ooooo jak ja się wyspałam, menżu wstał do Giego, a ja spałam aż do 11.30 idąc starym czasem, 12.30. Już nie pamiętam, kiedy tak długo ostatnio spałam, ale naprawdę baaardzo tego potrzebowałam, zebranie energii przed tygodniem bez Kiciaka, ciesze się, że będziemy u dziadków ale coś czuje, że i tak Igi da nam wycisk, bo będzie tęsknił, oby mniej niż u nas w domu. Fajnie, że udało nam się wyskoczyć i cyknąć parę zdjęć w moim ukochanym parku, taką jesień, to ja szanuję.

Właśnie Czarek wrócił z Igim od drugich dziadków i po drodze pojechali na zakupy, bo jak pamiętacie mój mąż, musi dzisiaj stawić się na kursie w Dęblinie i Igi chciał sobie kupić jajko niespodziankę, więc Czarek mu pozwolił, ale za chwilę Igi stwierdził, że jednak nie chce jaja i zaczął pokazywać Czarkowi coś innego, ale on nie wiedział co i w końcu mów do niego Igi, nie wiem co, powiedz mi a Igi popatrzył na niego i języczkiem poruszał i mówi slip ślip. Chciał chupa chupsa ;P

Oby ten tydzień zleciał szybko i żeby ten kurs Czarka już się skończył…..

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *