Miłość zagra nam… nie chce kilku chwil, chce Cię całe dni.
Dlaczego, tak ciężko jest nam, ze sobą rozmawiać? Ostatnio dochodzę do wniosku, że najlepiej, to by było jakby były dwie planety, jedna dla humanistów i jedna dla umysłów ścisłych. Czemu ? To bardzo proste. Humaniści uwielbiają rozmawiać, dla nas, tak ja też jestem typową humanistką, każdy nawet najmniejszy problem powinno się przepracować, a co za tym idzie przegadać. Od rozmowy zawsze się zaczyna. Dla umysłów ścisłych rozmowa, to jest jakiś kosmos. Przecież życie jest zero jedynkowe. Czarno-białe. Albo jest tak albo siak i nie ma potrzeby o tym dyskutować.
Zauważyliście, że większość związków składa się z humanisty/humanistki i umysłu ścisłego. Co jest już na samym starcie dziwne. Dwie, tak zupełnie różne, skrajne osoby się przyciągają i dlaczego? Bo my „człowieki” uwielbiamy to, co jest inne, to co nas intryguje, a skoro ktoś jest inny niż JA, to znaczy, że jest super.
Mój mąż i ja, to zupełnie dwie, różne, skrajne osobowości. Historia naszego poznania, to jakiś kosmos. Dzisiaj, kiedy mamy ciche dni (tak nam też się to zdarza) stwierdziłam, że muszę się wypisać, przecież ten blog, to nasza historia. A nasza historia nie zaczęła się do narodzin Igiego, a od nas. Ode mnie i od niego.
Jak to się zaczęło? Całkiem zwyczajnie. Impreza plenerowa, jakiś koncert, już nawet nie pamiętam kogo. Pamiętam, że ja na tym koncercie byłam z moją przyjaciółka i moim chłopakiem 😉 Mój ówczesny facet, zabrał mojego młodszego brata na karuzele, a ja tańczyłam sobie z kumpelą pod sceną i podbija ON. Nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Ledwo stał na nogach. Rozwodnione piwo z budek zrobiło swoje 😀
Zatańczyliśmy jeden kawałek. Wrócił mój facet, a moja przyjaciółka rzuciła od niechcenia, wiesz, że tego chłopaka, nie może nikt zdobyć, on chodzi z moja siostrą do klasy i jest jakiś dziwny 😀
Nic więcej nie było mi potrzeba. Poszedł zakład, że ja go zakręcę. Wiem, byłam okropna, przecież miałam chłopaka, ale takie zakłady, wtedy, były na porządku dziennym, w moim towarzystwie. Młodość rządzi się swoimi prawami. Dzień później zdobyłam jego nr gadu-gadu. Tak, wtedy jeszcze było coś takiego jak gadu-gadu, coś jak dzisiejszy Messenger. No i lawina ruszyła.
Ja go zaintrygowałam, jak to on twierdzi, aczkolwiek wydaje mi się, że to zaintrygowanie wyszło dopiero jak zobaczył moje zdjęcia na Naszej klasie, ówczesny Facebook lub Instagram, tylko bez filtrów 😀 No i to kręcenie zajęło mi jakiś miesiąc, tylko przez komunikator, nawet raz się ze mną nie spotkał. Widział mnie przez okno. Moje gimnazjum miało okna vis a vis jego liceum. Zakochany na 100%. Zrobiły dla mnie wszystko, a ja mu wtedy EJ ALE JA MAM CHŁOPAKA. Chciałam być fair, ale tak naprawdę, on też już mi się podobał i próbowałam się sama przed sobą wytłumaczyć z tego absurdu.
Kumpela uwierzyć nie mogła, że to mi się udało. W zasadzie, to miała być dobra zabawa, poznanie kogoś nowego. Nie wiedziałam, że on okaże się takim fajnym gościem. Zupełnie innym niż faceci, którzy mnie otaczali, zupełne przeciwieństwo mojego chłopaka. Ja ogień, On woda. Ja czarne, On białe. Ja humanistka, On matematyk. Wszystko na opak. Chyba właśnie to, nas tak, do siebie przyciągało. Oboje rzuciliśmy wszystko, żeby być razem. On liceum w Warszawie. Ja mojego chłopaka.
Wiecie jak to jest, kiedy cały świat się nie liczy, kiedy jesteście razem. Tylko, kiedy miałam go blisko, czułam, że mam wszystko. Każdy dzień był zupełnie inny, niż zanim się poznaliśmy. Zabiegał o mnie, zmagał się z masą moich adoratorów. Cierpliwie czekał, aż ja się wyszaleje. Imponował mi, grał w piłkę nożna i siatkową, był 3 lata starszy, dobrze się uczył i do tego nie był aspołeczny, jak typowy kujon. Rozmawialiśmy godzinami, o wszystkim i o niczym. Zawsze, było nam siebie mało.
Nie wiem, kiedy to się zmieniło, chyba na studiach, kiedy oboje mieliśmy więcej nauki, więcej obowiązków, byliśmy już zaręczeni. Może on poczuł się pewny, że już mnie ma? Może ja pragnęłam go wtedy jeszcze bardziej, jeszcze mocniej. On się uczył, żeby zapewnić nam przyszłość. Ja bez niego u boku nie byłam sobą. Chciałam mieć go zawsze przy sobie. Chce do dzisiaj.
Nasza relacja, jest inna, czasami tęsknie za czasami, kiedy byliśmy tacy wolni, tacy beztroscy, kiedy wtuleni gadaliśmy do białego rana, bo mogliśmy. Kiedy siedzieliśmy na plaży z szampanem, tylko my, tylko ja i on. Kiedy nam się chciało rozmawiać. Kiedy walczyliśmy o siebie nawzajem.
Myślę, że dzisiaj jesteśmy tacy zmęczeni codziennością, zmęczeni byciem rodzicami. Co oczywiście nie znaczy, że nie kochamy Igiego. Wiem, że się kochamy, wiem, że nasza relacja jest inna, dojrzalsza. Skąd to wiem, a no właśnie z tych cichych dni. Zależy nam na sobie, dlatego jeszcze walczymy. Kiedy przestaniemy, kiedy zaczniemy się omijać, to będzie znaczyło, że to już koniec. Skąd wiem, że między nami zmęczonymi rodzicami jest chemia? Stąd, że jak on zdejmuję koszulkę do kąpieli mnie przechodzą dreszcze. Skąd wiem, że on mnie kocha? Z tego bukietu kwiatów, który kupił tak bezinteresownie. Z tego błysku w oku, kiedy wychodzę w ręczniku z łazienki, a czasami i bez 😀
Chociaż jesteśmy starsi i mamy więcej problemów, to wiem, że jesteśmy sobie pisani i chociaż On jest matematykiem, a ja humanistką, no cóż 11 lat się znosiliśmy, to chyba damy radę jeszcze trochę, trochę więcej, może do końca życia?
Kiedy jest tak ciężko, zawsze włączam muzykę i przed oczami mam wszystkie piękne chwilę z NIM. To chyba coś znaczy nie? Żeby jeszcze chciał rozmawiać, żeby potrzebował tego tak bardzo jak ja i to nie tylko jak jest dobrze, ale właśnie wtedy kiedy jest kiepsko. Żeby się tak nie zamykał w sobie, żeby mówił.
Niestety oboje jesteśmy bardzo uparci, żadne nie chce ustąpić, jak się kłócimy, to słyszy nas cały Radom, ale jak się godzimy też 😀 Więc może właśnie znalazłam naszą wspólną cechę. Nie no żartuje mamy wspólne cele priorytety, inaczej nie dałoby rady stworzyć związku. Na pozór zupełnie inni, po 11 latach w wielu kwestiach tacy sami.
„A Ty bądź moim pierwszym oddechem moim smutkiem i grzechem, moim każdym uśmiechem,a Ty bądź moją nieskończonością, mym spokojem i złością, mą największą miłością”
Chyba najwyższy czas, podrzucić młodego dziadkom i urwać się na dwa dni. Tylko ja i ON, czuje, że po 3 latach, jest nam to potrzebne. Jak to mówi moja teściowa „ Wy zawsze mieliście ogromna potrzebę bycia razem, sami” Tak mamo, masz rację 😉
Karpiński co Ty na to ? „Lecieć do Dubaju dwa pokoje plus łazienka zamknąć się na klucz po plaży się snuć”???
A Ty skąd wiesz, że ON/ONA Cię kocha ?
2 komentarze
Klaudia
Bardzo fajnie i szczerze opowiedziane:) Nie lubię jak ktoś pokazuje za wszelką cenę, że w jego życiu są same słoneczne dni. Tutaj jest prawda:) I wasza miłość taka piękna. Warto o nia walczyć nawet mimo cichych dni, które ma każdy. One na szczęście mijają. Pozdrawiam 🙂
mamaignasia
Nie ma sensu udawać, ten blog nie jest po to żeby pokazywać jak jest genialnie, tylko ma być swojego rodzaju terapia i pamiętnikiem, dziękuję bardzo za pozytywny odbiór 🙂